Wieści Wolbromskie 7/2011 (369)
Dzisiejszy artykuł dedykowany jest Panu Przemysławowi Banysiowi. Trenuje on już od wielu lat dzieci w wolbromskim UKS Judo. Praca nie jest łatwa, wymaga dyscypliny czasowej (regularne treningi 4 razy w tygodniu+zawody). Oddanie „hołdu” tym bardziej się należy.
Pisanie tego artykułu do najprostszych nie należało, ponieważ „wyciągnięcie” jakichkolwiek informacji na temat trenera było karkołomnym zadaniem. Ale w końcu udało się i możemy się pochwalić „dobrem narodowym” wolbromskiego UKS-u.
Pan Przemek ukończył Akademię Górniczo-Hutniczą; Specjalność: Zarządzanie, tym samym zdobywając tytuł magistra inżyniera oraz Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie, na Wydziale Rehabilitacji i Wychowania Fizycznego. Specjalizację trenerską uzyskał w 2002 roku (AWF Kraków). Kluby sportowe, w których przyszło mu rozwijać swoje umiejętności to:
- ORLĘTA DĘBLIN 1992-1996-jako zawodnik ( Judo, Ju-Jitsu sportowe)
- IPPON KATOWICE 1996-2007-startował w zawodach (Ju-Jitsu sportowe)
- WISŁA KRAKÓW 1996-2001 -jako zawodnik(Judo)
- JUDO WOLBROM 2001 do chwili obecnej - w roli trenera
A teraz to, co „tygrysy lubią najbardziej” - wyniki i osiągnięcia:
- 16 medali (srebro, brąz) – w Mistrzostwach Polski i Pucharach Polski w Ju-Jitsu sportowym w latach 1994-2007
- brązowy medalista Akademickich Mistrzostw Polski w Judo w 1999 r.
- V miejsce na Mistrzostwach Europy w Ju-Jitsu sportowym w 2000 r.
- członek Kadry Narodowej Ju-Jitsu Sportowego w latach 1998-2001
Koniec „wyczynowej” kariery sportowej kiedyś nadejść musiał. Na szczęście Pan Przemek nie jest samolubem i swoją wiedzę oraz umiejętności przekazuje dalej, młodej kadrze - wolbromskim judokom. Poza tym należy wspomnieć o tym, że uczy dzieciaki wychowania fizycznego w Zespole Szkół w Dłużcu jak również jest fizjoterapeutą w OREW Wolbrom. Ta ostatnia profesja do najłatwiejszych nie należy, tym bardziej należy zwrócić na to uwagę.
To na tyle „książkowej” biografii. Jaki jest trener?
To konkretny człowiek. Jest wysportowany, na zdrowie nie narzeka, jednak ma alergię na "pyskate" i przemądrzałe dzieci. Te, „punktuje” i doprowadza do pionu po mistrzowsku. Dzieciaki, które przychodzą pierwszy raz na trening, dopingowani przez swoich rodziców, jako „debeściaki”, swoją „niesamowitość” zostawiają w szatni. Trening to trening i nie ma, że boli; a porządek być musi. Ci, którzy chodzą dłużej wiedzą o czym mowa i nie sprzeciwiają się takim „rządom”. Ich sukcesy medalowe są rekompensatą za ciężką pracę na treningach. Wiem, że powiało grozą, a wrażliwszym ludziom na myśl przychodzą faszystowskie metody wychowania. Tak oczywiście nie jest. Pan Banyś w bardzo wyważony sposób łączy „dyscyplinę” sportową, która nawet dla bezpieczeństwa dzieci być musi, z uczeniem technik i wpajaniem wiedzy na temat tego sportu oraz wspieraniem dzieci w ciężkim boju. Czasami na treningach jest naprawdę wesoło, jak ktoś coś palnie albo pogubi się w „czasoprzestrzeni”. Dzieci cały czas na treningi chodzą i chcą rozwijać swoje umiejętności pod okiem trenera. To chyba najlepsza wizytówka dla uczącego.
Jak już kiedyś wspomniałam na treningach świat się nie kończy, są jeszcze zawody. Trener ze swoimi podopiecznymi musi na nie jeździć. I tu wielki „szacun”. Wolne weekendy Pan Przemek bardzo często spędza na wyjazdach. Soboty i niedziele to również judo.
Nie sposób nie wspomnieć o jednej ważnej rzeczy. Będąc trenerem udało mu się rozbudzić w dzieciach pasje do tegoż sportu. Młodzi wychowankowie trenera, obecnie trenujący pod egidą trenera Łaksy odnoszą niemałe sukcesy na „polu walki”. Przygotowanie ich do dalszego rozwoju umiejętności to zasługa Pana Banysia.
Pisanie artykułu o Panu Przemku powinno dać do myślenia wszystkim młodym ludziom. Ci mogą pozazdrościć mu pasji. Życie można przeżyć w różnoraki sposób. Dla jednych będzie to tylko marna egzystencja, inni znajdą w nim pasję i przeżyją je na maxa. Ten drugi wariant wybrał właśnie Pan Banyś. Patrząc na jego poczynania człowiek uświadamia sobie, że zamiast bezczynnie siedzieć można ruszyć „kuper” i w życiu odnieść sukces. Czy Pan Przemek jest człowiekiem sukcesu? W moich oczach tak. Musicie mi Państwo uwierzyć na słowo, że lista jego sportowych dokonań jest o wiele dłuższa od tej przedstawionej w artykule.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Trener jest człowiekiem energicznym. Na treningach zawsze ćwiczy i odnoszę wrażenie, że chyba nigdy nie cierpiał na syndrom niskiego ciśnienia( ospałość, brak sił witalnych). Zawsze pełen energii no i w dobrej formie. Jest najlepszym przykładem, że w sport warto inwestować. To tyle ode mnie. Teraz judo widziane oczami samego zainteresowanego. Z rozmowy z Panem Przemkiem wynika, że judo jest dla niego sposobem na życie, swego rodzaju filozofią.Pasja do tej dyscypliny sportowej pokierowała niejako jego decyzjami życiowymi. Wybór kierunku studiów, późniejsza praca w klubie, treningi itp. Ale to nie wszystko. Jak sam twierdzi judo daje szersze spojrzenie na życie. Uczy-jak mówi- pokory, cierpliwości, wytrwałości, człowiek nabiera większego szacunku do otaczającego go świata i ludzi. Warto podkreślić bardzo ważne słowa Pana Przemka-na kolegów z sekcji zawsze może liczyć. Tu poznał ludzi, którzy tak jak on kierują się w życiu pewnymi zasadami i na których zawsze można polegać. (W dobie cwaniactwa i „lanserki”, bylejakości i nijakości tacy ludzie to skarb). Judo jest więc najlepszą szkołą życia, którą bohater artykułu przechodzi wzorowo.
Nie chcę, aby mój artykuł został odebrany jako jakaś propaganda i promowanie kogokolwiek. Wszystkie „och” i „ach” na temat opisywanych ludzi to wyraz szacunku. Na takie osoby po prostu należy zwrócić uwagę.
Jak widać biografia zawodowa pana Przemka jest imponująca. Pomimo wszystko tacy ludzie nadal pozostają gdzieś w „cieniu”. Pisząc wraz z Agnieszką artykuły na temat trenerów pragniemy pokazać, że nie są to osoby przypadkowe. I to jest właśnie kolejny atut wolbromskiej sekcji judo. Stoją za nią profesjonaliści. Myślę, że rodzice mogą być w pełni zadowoleni z faktu, że to właśnie tacy ludzie trenują ich dzieci.
No cóż artykuł może niezbyt długi, lecz konkretny, jak pan Przemek. Refleksja na koniec?
Dziękujemy, że Pan jest.
Marta Szostek